Dzień po zebraniu humusu przyszła pora na wytyczenie budynku.
Oczywiście ekipa budowlana przyjechała punktualnie, zgodnie z ich przyjazdem miała przyjechać też stal na zrbojenie. Godzinę później przyjechać miał geodeta.
Stal się spóźniła godzinę, geodeta też. Ale udało się. Jakoś poszło. Panowie szybko wytyczyli, następnie wykopali.
Pora na kierownika budowy. Przyjechał, pomierzył, popytał orzekł, że jest ok. Pojechał. Ekipa odetchnęła. Z jednej strony średnio to wygląda, że ekipa tak się lęka kierownika, z drugiej zaś przyjaciółmi być nie powinni.
Generalnie po wykopaniu, wykopy wyłorzyli folią, do folii włożyli zbrojenie, a następnie czekaliśmy na gruszki. Po 3 godzinach czekania raczyły przyjechać. Okazało się, że zaparpały się na innej budowie.
Nasz kamień oblał egzamin. Gruszka pięknie go rozpychała. Skorzystali jednak z utwardzonej drogi sąsiada i wylali ławy. Zużyliśmy 21 kubików betonu.
Ławy gotowe. Dziś pada na nie desz, chyba dobrze, przynajmniej polewać ich wodą nie muszę.