Posadzki gotowe
O naszych perypetiach ze styropianem pisałem w poprzednim wpisie. Od tego czasu sporo się działo na naszej budowie.
Tydzień - tyle trwało mozolne, lecz dokładne układanie zakupionego styropianu na podłodze. W między czasie hydraulik dokonał swego działa w postaci ułożenia podłogówki. Białe rurki powędrowały do kuchni, znalazły się również we wiatrołapie, przedpokoju, łazience i pralni. Na górze zaś podłoga będzie ogrzewać część komunikacyjną, garderobę, łazienkę i część naszej sypialni.
W gratisie trafiły nam się także rurki pod schodami.
Powyżej kuchenne ogrzewanie.
Po rozłożeniu styropianu szybki telefon do posadzkarzy w celu uzgodnienia odpowiedniego terminu. Padło na wczoraj, czyli czwartek 13 marca 2014. W oczekiwaniu na wspomniany czwartek zrobiłem doktorat z cementologii oraz to jaki cement wybrać. Jak się okazuje i w tym temacie jest sporo do przeczytania, gdyż cement cementowi nie jest równy, nawet o tych samych oznaczeniach. Nasz wybór padł na Górażdże 32.5 w czarwonych workach. Jak się okazuja nasza stara hurtownia spisała mnie na straty, gdyż cementu sprzedać mi nie chcieli w cenie, którą im zaproponowałem. W efekcie kupiłem w mojej miejscowej hurtowni 3500 kg cementu (140 worków / 2.5 palety).
Zdecydowaliśmy się też położyć siatkę (matę posadzkową) wszędzie na całych 190 metrach podłogi. Kupilismy siatkę, taśmę delatacyjną i czekaliśmy na przyjazd fachowców. Czwartek rano - są. Wyczyn pana od wrzucania piachu i cementu do maszyny jest dla mnie chyba nieosiągalny. Ów pan wrzucił w 2 dni blisko 30 ton piachu oraz 3 tony cementu. Osobiście bym umarł.
Panowie pochwalili opierzenie balkonu, twierdząc, że nie każdy z inwestorów robi to na tym etapie, generując późniejsze problemy z odpadającymi płytkami. My zaś teraz postanowiliśmy przykręcić blachę okapową do balkonu, na którą zapodaliśmy papę. Na to poszło 4cm styropianu, a następnie posadzka.
Na pierwszy ogień poszła góra. Zgodnie z zapowiedziami trwało to jeden dzień. Dziś - w piątek zrobiliśmy dół.
Na uwagę zasługuje ów Pan, który chyba celowo został dobrany do zacierania, tym śmigłem. Przypuszczam, że ów pan ważył jakieś 50kg po sytym obiedzie, czyli waga super piórkowa.
Około godziny 15.00 szybki telefon do szefa brygady, komu płacić pieniądze. Pieniążki zapłaciliśmy kole wypiliśmy, a następnie rozeszliśmy się do domów. Nie mogę doczekać się poniedziałki, czyli dnia, w którym planuję wejść do domu i podziwiać. Zaglądając przez szyby mogę powiedzieć, że w domu zapanował porządek. Jest fajnie, nie ma tych rurek, przewodów. Krótko mówiąc zaczyna to wyglądać.
Do następnego.